Nie słuchaj proroków apokalipsy!

Maciej Piwowski
30.05.2022

Komentarz Grzegorza Wiśniewskiego, CEO Soluma Group.

Profetyzm, a przede wszystkim defetyzm, mają się w ostatnich latach świetnie. Dla wielu osób obie postawy stały się wręcz sposobem na życie, a już na pewno na karierę. Jeśli regularnie korzystasz z Internetu, oglądasz programy informacyjne, czy nawet czytasz gazety codzienne, to z pewnością natrafiłeś na demoniczne wizje przyszłości. Propagują je tzw. prorocy apokalipsy, którym nie wolno ufać, a już na pewno nie należy się kierować ich wskazówkami w biznesie.

Teraz to już tylko do grobu…

Piewcy nadciągającej katastrofy – załamania gospodarczego, głodu, wojny nuklearnej, zagłady gatunku ludzkiego etc. – są bardzo cwani i wykorzystują każdą okazję do tego, aby podgrzać nastroje. Jakże łatwo jest po pandemii COVID-19 straszyć małpią ospą, która przed 2020 rokiem pewnie zasłużyłaby tylko na krótką wzmiankę w mediach.

Takie przykłady można mnożyć. Ten komentarz zrodził się w mojej głowie w ostatnich tygodniach, kiedy to prowadziłem coraz więcej trudnych rozmów z klientami mojej agencji marketingowej i kandydatami na klientów. Dostrzegam mocno pogarszające się nastroje wśród przedsiębiorców. Regularnie słyszę:

  • „Panie Grzegorzu, to wszystko zaraz walnie”.
  • „Teraz nie mogę inwestować w marketing, bo nie wiem, czy za miesiąc będę mieć firmę”.
  • „Chyba wstrzymamy kampanię marketingową – słyszał pan, że od stycznia prąd ma być po 2 złote za kilowatogodzinę?”.

I tak dalej, i tak dalej. Zacząłem się nawet łapać na tym, że sam po takich rozmowach „mam doła” i zaczynam przetrząsać Internet w poszukiwaniu rzetelnych informacji potwierdzających ten rychły koniec naszej cywilizacji. 

To, że idą ciężkie czasy pod względem gospodarczym, nie jest żadną tajemnicą – wynika to choćby z zasady cykli, zgodnie z którą musimy okresowo znajdować się w fazie wzrostu, po której przychodzi spowolnienie, a następnie recesja. Było tak wielokrotnie, będzie i tym razem.

Nie jest to natomiast powód do tego, aby tracić czas na słuchanie defetystów, którzy zarabiają mnóstwo kasy na straszeniu. Wmawiają nam, że jeśli nie kupiliśmy kilku mieszkań w Turcji, to jesteśmy frajerami, a trzymający oszczędności w złotówkach to już w ogóle mogą się uznawać za ćwierćinteligentów. Bla, bla, bla.

Gdyby wszyscy przedsiębiorcy nagle uwierzyli w te proroctwa, zaczęli zamykać swoje biznesy, a przynajmniej zamrażać inwestycje, to wtedy rzeczywiście mielibyśmy katastrofę gospodarczą, a wraz z nią społeczną. Jestem przekonany, że nic takiego nie nastąpi.

Jestem w biznesie od ponad 20 lat i w tym czasie my, przedsiębiorcy, przeżyliśmy gigantyczne bezrobocie początku XXI wieku, krach na amerykańskiej giełdzie w latach 2000-2001 (tzw. „bańka dotcomowa”), wielki kryzys finansowy 2008-2009, kryzys w strefie euro, a ostatnio pandemię i wojnę na Ukrainie. Jasne, że nie wszystkie firmy to przetrwały, ale na ich miejsce pojawiły się nowe – być może lepsze, wydajniejsze, bardziej innowacyjne.

Masz firmę? Rozwijaj ją dalej i nie ulegaj nastrojowi dekadencji

Żyjemy w ciekawych czasach, wszystkim nam udziela się atmosfera niepewności, natomiast radzę przede wszystkim skupić się na swoim biznesie oraz oczywiście najbliższych. Nie trać czasu na to, na co nie masz żadnego wpływu. To, co możesz zrobić, to dalej rozwijać swoją działalność, również z myślą o nadciągającym spowolnieniu.

Pamiętaj również, że po każdej recesji przychodzi odbicie, które – to pokazują dane historyczne – zawsze jest o wiele silniejsze od poprzedniego. Liderami odbicia są natomiast te firmy, które w czasie spowolnienia nadal inwestowały w swój rozwój i w ten sposób osiągnęły wyraźną przewagę nad konkurencją.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie