Własny biznes od zawsze był kojarzony z niezależnością i świetnymi zarobkami. Taka opinia pokutuje do dziś, czego efektem jest lawinowy wręcz wzrost liczby nowych przedsiębiorstw na rynku. Polacy masowo zakładają firmy, bo – przykro to przyznać – nie mają pojęcia, z czym wiąże się prowadzenie biznesu. W tym artykule wymieniamy najczęstsze powody, dla których Jan Kowalski postanawia zostać przedsiębiorcą. Od razu też z nimi polemizujemy.
Jest to zdecydowanie najczęstszy powód, o jakim wspominają początkujący przedsiębiorcy. Szkoda tylko, że dość szybko weryfikuje go biznesowa rzeczywistość. Owszem, osoba będąca właścicielem firmy, może dowolnie kształtować jej politykę, ale nigdy nie jest do końca niezależna. Dlaczego?
Z prostego powodu. Przedsiębiorca jest uzależniony od zleceń czy zamówień, a więc od swoich klientów. Jest naprawdę niewiele marek, które nie muszą się oglądać na widzimisię grupy docelowej, bo mają na tyle silną pozycję, że faktycznie zachowują pełną niezależność. W przypadku debiutującego biznesu nie ma o tym po prostu mowy.
Co więcej, szczególnie jednoosobowe działalności gospodarcze (a tych jest w Polsce najwięcej) muszą na każdym kroku oglądać się na swoich klientów i nierzadko spełniać ich zachcianki, by zachować płynność finansową.
Nie kreślmy jednak aż tak czarnego scenariusza. Dobrze zarządzany biznes prędzej czy później osiągnie upragnioną niezależność. Nie nastąpi to jednak od razu, przez co tak wiele firm w naszym kraju upada jeszcze przed pierwszą rocznicą założenia działalności.
Oj tak, zdecydowana większość osób postanawiających wejść w buty przedsiębiorcy, decyduje się na to z pobudek czysto ekonomicznych. W Polsce od dawna obserwujemy taki trend. Własne firmy bardzo często zakładają osoby bezrobotne, które nie mogą znaleźć pracy, a więc postanawiają ją sobie stworzyć. Liczną grupę tworzą też ludzie pracujący na etacie, którzy nie są zadowoleni z zarobków i sądzą, że „na swoim” ich portfele będą znacznie grubsze.
To prawda, że właściciel dobrze prosperującej firmy raczej nie narzeka na poziom dochodów. Zanim jednak to nastąpi, trzeba się nieźle napracować i nagłówkować, a nie wszyscy mają ku temu predyspozycje. Są tysiące przypadków ludzi, dla których biznes okazał się bolesnym i kosztownym doświadczeniem. Oni szybko wracają na etat, zapominając o przygodzie z własną firmą.
Jest to sensowny i wartościowy argument. Pod warunkiem jednak, że te ambicje nie są oderwane od realiów rynkowych. Jeśli ktoś ma świetny, bardzo innowacyjny pomysł, to przy dużym samozaparciu osiągnie sukces.
Gorzej mają osoby, którym tylko się wydaje, że znalazły fantastyczną niszę lub – co gorsza – próbują naśladować rozwiązania dawno wprowadzone przez inne firmy. W takiej sytuacji trudno będzie realizować ambicje zawodowe, gdy zamiast dochodów pojawią się tylko wysokie koszty prowadzenia działalności.
To najbardziej kuriozalna motywacja. Jeśli ktokolwiek zakłada firmę tylko po to, aby otrzymać dotację z urzędu pracy, to na pewno nie osiągnie sukcesu w biznesie. Unia Europejska, finansująca takie dotacje, chyba się już w tym zorientowała, bo obecnie uzyskanie finansowania na otwarcie firmy, która nie jest innowacyjna, graniczy z cudem.
Jest jeszcze jeden powód, o którym dość rzadko się mówi. Chodzi o presję ze strony obecnego pracodawcy. Wiele firm próbuje zmusić pracowników do przechodzenia na własną działalność, bo współpraca B2B jest znacznie tańsza. Niestety, w większości przypadków korzysta na tym tylko pracodawca (późniejszy zleceniodawca).