Ogłoszenie tzw. „Nowego Ładu” spowodowało popłoch wśród części przedsiębiorców. Założenia programu są jasne: właściciele biznesów mają płacić jeszcze więcej, aby utrzymywać kolejne programy socjalne i spłacać krajowe zadłużenie. Nic dziwnego, że wielu właścicieli firm już rozważa przeniesienie swoich biznesów za granicę. Jakie wiąże się z tym ryzyko? Przykłady znajdziesz w naszym poradniku.
Jest to tzw. podatek od emigracji, nakładany na osoby zmieniające rezydencję podatkową. Muszą one zapłacić daninę od niezrealizowanych zysków, czyli np. dobytku w kraju, którego Polska nie będzie mogła już opodatkować po zmianie rezydencji.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych wręcz zaczął się specjalizować w organizowaniu polowań na przedsiębiorców, którzy przenieśli swoje biznesy za granicę. Zadaniem urzędników jest udowodnienie, że to wyłącznie zmiana fikcyjna, mająca na celu uniknięcie płacenia podatków oraz składek na ZUS. Jeśli przedsiębiorca zostanie o to oskarżony, to będzie musiał uregulować swoje zobowiązania z odsetkami, a ewentualnej sprawiedliwości poszuka jedynie przed sądem.
Na taki zarzut narażają się przedsiębiorcy, którzy przenoszą firmę za granicę tylko formalnie, natomiast w praktyce nadal będą prowadzić biznes w kraju. Agresywna optymalizacja podatkowa grozi nałożeniem bardzo wysokich kar skarbowych oraz koniecznością opłacenia zaległych podatków powiększonych o odsetki.
Nie jest tak, że przeniesienie firmy za granicę oznacza całkowity koniec kłopotów z podatkami. Zawsze trzeba tę decyzję dokładnie przemyśleć i sprawdzić, czy w danym kraju przedsiębiorcy rzeczywiście mają tak lekko, jak się powszechnie uważa. Często okazuje się, że to tylko fikcja.
Przeniesienie firmy za granicę nie jest wcale takie proste i wiąże się z szeregiem obowiązków do spełnienia. To pochłania mnóstwo czasu i energii, a już zwłaszcza wtedy, gdy przedsiębiorca rzeczywiście chce prowadzić biznes w innym kraju (nie tylko na papierze). Uruchomienie działalności za granicą może zająć miesiące.