Nie ma chyba przedsiębiorcy, któremu nie zdarzyło się zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu jakiegoś zakupu typowo prywatnego. Są jednak sytuacje, w których przedsiębiorcy rzeczywiście „jadą po bandzie” i rozliczają w działalności dosłownie wszystko, może poza zakupami spożywczymi. Takie postępowanie jest bardzo ryzykowne.
Oczywiście nie jest tak, że każda firma w Polsce znajduje się na celowniku fiskusa i musi spodziewać się kontroli. Jest to jednak prawdopodobne. Kontrola na pewno wykaże, że odliczenie od podstawy opodatkowania zakupu prywatnego jest nieprawidłowe, co może się skończyć koniecznością zwrotu niedopłaconego podatku, a nawet nałożeniem na przedsiębiorcę mandatu skarbowego.
Jeśli kusi Cię, aby zaliczyć jakiś prywatny zakup do kosztów uzyskania przychodu, to zawsze wykonaj prostą symulację. Policz sobie, ile na tym zyskasz podatkowo, a ile możesz stracić, gdyby kontrola podważyła zakup. Jeśli w grę wchodzi zysk na poziomie kilkuset złotych, to stosunek do ryzyka jest zbyt wysoki – pamiętaj, że w grę wchodzi nie tylko konieczność dopłacenia podatku, ale też ogromna strata czasu i nerwów, jakie towarzyszą kontroli skarbowej.
Nie jest oczywiście tak, że trzeba być hiperpoprawnym przedsiębiorcą i całkowicie wystrzegać się rozliczania w działalności zakupów, które mogłyby zostać uznane za prywatne. Wszystko jest kwestią uzasadnienia danego zakupu i logicznego wykazania jego związku z prowadzoną działalnością gospodarczą.
Kupiłeś rower na fakturę? Bez problemu udowodnisz, że służy Ci na dojazdy do biura, o ile oczywiście jednocześnie nie rozliczasz wysokich faktur na paliwo do samochodu firmowego. Takie przykłady można mnożyć.